Porównanie mopów Moneual
Moje podłogi wkraczają w XXI wiek. Koniec z uciążliwym klasycznym mopem – czas iść z duchem czasu. Naprzeciw tym oczekiwaniom wychodzi firma MONEUAL – producent robotów sprzątających, który w swej ofercie ma m.in. mopy elektryczne i parowe oraz roboty sprzątające, czyli wszystko (a przynajmniej znakomitą większość), czego potrzeba, aby w domu było czysto bez specjalnego wysiłku.
MONEUAL HAAN AME- 5500 W
Moją przygodę zaczynam od mopa elektrycznego. Sam rozmiar pudła nasuwa mi jedną myśl – to będzie wielce skomplikowana przeprawa. Zastanawiam się, jak te wszystkie części połączyć w całość, jak z tak wielkiego kartonu powstanie urządzenie, które nie tylko pomoże mi w codziennym sprzątaniu, ale też nie zagraci całej kuchni (tam mam zamiar składować złożony produkt).
Jak typowa kobieta zaczynam od instrukcji obsługi i cóż za przyjemne zaskoczenie. Książeczka nie dość, że napisana jest bardzo przystępnym językiem, to jeszcze okraszona całą masą zrozumiałych obrazków. Krok po kroku składam urządzenie i po kilku minutach gotowe!
Kolejna myśl, która przychodzi już po złożeniu: jak to możliwe, żeby taką ilością wody umyć całe mieszkanie? Przybliżę nieco obraz – zbiorniczek na wodę mieści 140 ml, moje mieszkanie to 52 m2, a w głowie tylko jedna galopująca myśl – to się nie może udać. Jednak szukam pozytywów – idziemy z duchem eko, nie marnujemy wody. I faktycznie, cały zbiorniczek wystarczy na posprzątanie wszystkich podłóg w domu. Niestety „przejechane” nim podłogi nie są one jakoś super czyste. Wyrzut wody przypomina bardziej funkcję żelazka niż mopa elektrycznego, ale jak ze wszystkim, co nowe, może trzeba się po prostu przestawić.
Jakość czyszczenia mopa elektrycznego:
- Niestety – w mojej ocenie – nie zachwyca. Odświeżenie? Na pewno.
- Umyte? Zdecydowanie nie.
- Duży plus za brak kabla, ale niestety minusów całkiem sporo.
Plusy mopa elektrycznego MONEUAL HAAN Ame- 5500 W:
- wspomniany już brak kabla, a samo ładowanie trwa bardzo krótko,
- bardzo lekko działa – wymaga minimalnego użycia siły i tylko jednej ręki,
- bardzo małe zużycie wody,
- świetnie wyprofilowana rączka idealnie leży w dłoni,
- szybko usuwa małe rozlane plamy typu woda czy mleko,
- idealny do polerowania większych parkietów – opcja na sucho, ewentualnie z użyciem pasty,
- łatwo na niego znaleźć miejsce w nawet małym mieszkaniu,
- wkłady czyszczące są bardzo łatwe w montażu i nadają się do prania w pralce.
Minusy mopa elektrycznego MONEUAL HAAN Ame- 5500 W:
- nie czyści, a jedynie odświeża,
- nie rozróżnia wysokości powierzchni (wjeżdża na dywan),
- przy nawet delikatnym spadku wysokości między pomieszczeniami omija powierzchnie,
- nie zbiera sierści zwierząt domowych.
Po trwających blisko dwa tygodnie testach przychylam się do stwierdzenia, że ten mop elektryczny niestety nie jest dla mnie. Nie spełnił moich oczekiwań zwłaszcza w zakresie dokładności czyszczenia. Jako szczęśliwa posiadaczka futrzaka z całą masą sierści wszędzie spodziewałam się ułatwienia w walce z wszechobecnymi „kłakami”. Gdybym chciała jednak znaleźć dla niego zastosowanie i określić posiadaczy, którym ułatwi życie, polecam ten mop elektryczny:
- osobom borykającym się z niesprawnością górnej kończyny,
- tym, którzy nie chcą lub nie mogą używać w mieszkaniu środków myjących,
- tym, którzy w codziennym sprzątaniu zwracają uwagę na zużycie wody i niemarnowanie jej.
MONEUAL HAAN Mop Parowy Ame-7000
Kolejny mop parowy wizualnie niewiele odbiega od MONEUAL HAAN Ame – 5500 W. Różnic ma jednak całkiem sporo. W porównaniu z poprzednim produktem – ma kabel, który na pierwszy rzut oka wydaje się długi i ciężki. Jednak nic bardziej mylnego – przewód jest spory, ale nie za ciężki. Niestety nie jest za długi. W przypadku mojego mieszkania, gdzie wolne gniazdka umiejscowione są z częstotliwością jedno na pomieszczenie, wymopowanie wszystkich powierzchni wymaga przepinania kabla w każdym z nich. Utrudnienie nie większe niż przy klasycznym odkurzaczu, ale zawsze.
Sam proces składania urządzenia jest identyczny z poprzednim. Tutaj również jest czytelna instrukcja obsługi. Inaczej wygląda pojemnik na wodę – jest większy i mieści 350 ml. Łatwo go założyć, niestety jak się okazuje – dużo trudniej zdjąć. Jednak po kilku próbach, udało się.
Pojemnik na wodę jest spory i wystarcza na umycie podłóg w pięćdziesięciometrowym mieszkaniu. Mop parowy ma dwie funkcje mycia – na sucho (choć to bardziej froterowanie) i przy użyciu pary. I właśnie to parowe mycie mnie przekonało: nie używamy detergentów, zużywamy mało wody, nie ma mozolnego wykręcania mopa czy przenoszenia wiaderka z wodą. Idą zmiany -witamy w XXI wieku! ?
Urządzenie praktycznie działa samo. Trzeba jedynie opanować odpowiednie trzymanie kabla (za drugim razem jest dużo łatwiej, a już przy kolejnym użyciu to żaden problem).
Testowałam go w dwóch kompletnie różnych mieszkaniach. W moim – niewielkim z płytkami i panelami oraz u mojej mamy, gdzie powierzchnie parkietowe są ogromne, stare i drewniane. Mop parowy świetnie sprawdza się na płytkach w kuchni, jak i panelach w salonie. Szybko i bez wysiłku posprzątałam oba te pomieszczenia u siebie. Na sucho ma super zastosowanie przy polerowaniu czy nabłyszczaniu. Na parkiecie drewnianym świetnie się sprawdził do wypolerowania (z użyciem pasty).
Niestety nie domywa w zakamarkach. Jeśli więc podobnie jak ja macie w mieszkaniu dużo kątów czy dziwnie poprowadzone ściany, warto odpuścić sobie te miejsca. Jeśli mop parowy trafi na drobinki piasku i inne zanieczyszczenia, to niestety rozrzuca je na boki. Nie ma w tym specjalnie nic dziwnego – to mop, a nie odkurzacz.? Na szczęście można sobie z tym poradzić. Warunkiem, aby w domu było widać efekty jego pracy, są dobrze odkurzone powierzchnie. Bez tego czeka Was spore rozczarowanie. Za pierwszym razem użyłam go na nieodkurzonej posadzce – mając kota, czyli sporo sierści i innych drobnych farfocli – włączenie urządzenia okazało się małym dramatem. Podłoga tylko się pomazała, zbite i mokre kłaczki dość symetrycznie okrasiły moją podłogę, a do tego pojawił się specyficzny, nieprzyjemny zapach.
Jeśli na podłodze macie dywan, dywaniki lub inne tego typu rzeczy, manewrowanie między nimi może stanowić pewne wyzwanie. Ale jak ze wszystkim – trening czyni mistrza, więc z kolejnymi podejściami nabiera się wprawy.
Wyciągnęłam wnioski z pierwszej, nieudanej próby i za drugim razem porządnie odkurzyłam. Zaopatrzona w urządzenie w trybie pary ruszam do boju. I cóż za niespodzianka: całość sprzątania na mokro zajmuje mniej więcej tyle, co użycie klasycznego mopa. Urządzenie łatwo się prowadzi, jest lekkie i w miarę ciche. W międzyczasie nie trzeba uzupełniać pojemnika z wodą. Z przechowywaniem nie ma problemu: po skończonej pracy wystarczy odpiąć wkłady i wrzucić je do pralki, wymienić na nowe i zwinąć kabel (pomagają w tym wyprofilowane uchwyty). Złożony produkt nie zajmuje dużo miejsca. Stoi bez podparcia.
Plusów z używania produktu jest całkiem sporo:
- łatwość obsługi,
- małe zużycie wody,
- wygodne do założenia i zdjęcia nakładki (może je prać w pralce),
- łatwe przechowywanie,
- funkcja zarówno mycia, jak i froterowania.
Warto spróbować. Mnie przekonało kilka aspektów:
- ilość brudu, która została na szmatkach – prosta logika – skoro są na szmatce to nie ma już ich na podłodze,
- łatwość obsługi,
- funkcja pary.
A jeśli macie jakieś urazy pleców czy kontuzje ręki – niestety nie będzie już wymówki, żeby nie umyć podłogi – mop parowy idealnie Wam w tym pomoże! ?
Polecamy również nasz artykuł jaki robot sprzątający wybrać?